Ogólnopolskie Spotkanie Pilotów
II Rekreacyjne Zawody Paralotniowe o Puchar "ORLIKA"
Tęgoborze 24-26.08.2001


zapraszamy do galerii

D awno przebrzmiały już echa świetności Szkoły Szybowcowej w Tęgoborzu,. jednak góra i dawna atmosfera szybowiska pozostała. Wyjątkowość tego miejsca postanowili zachować członkowie Sądeckiego Towarzystwa Lotniczego "Orlik" i na powrót przywrócić górę lotnictwu. Dzięki lotniczej pasji Tomasza Koseckiego i góralskiemu uporowi członków stowarzyszenia Jodłowiec znów ożył. W dniach 24-26.08. 2001 roku, podobnie jak w roku ubiegłym, zorganizowane zostało na Jodłowcu spotkanie pilotów.

Miało one z założenia inny charakter niż ubiegłoroczne, które było połączone z sesją naukową poświęconą historii szybownictwa w Polsce. Tym razem postanowiliśmy położyć większy nacisk na element rekreacyjny spotkania, dlatego w programie znalazły się zawody paralotniowe, modelarskie i starty szybowca z lin gumowych.

Pogoda w tym roku nie rozpieszczała nas zbytnio, a skutki lipcowej powodzi jeszcze długo będą widoczne. Z wielką niecierpliwością oczekiwaliśmy na prognozy, a zwłaszcza na południowy kierunek wiatru, który gwarantował loty szybowca na żaglu. Niestety wyże rozciągające się w tym okresie nad Polską, co prawda przyniosły piękną, słoneczną i ciepłą pogodę, jednak z wiatrem były problemy Podczas ubiegłorocznego spotkania wykonane zostały tylko dwa starty szybowca "Gapa", gdyż był problem z jego transportem na szczyt. W tym roku do dyspozycji mieliśmy "Bakcyla" i chcieliśmy dobrze wykorzystać tę okazję, dlatego zbudowaliśmy specjalny mostek umożliwiający transport szybowca na szczyt z dolnego lądowiska. Może nie wszyscy wiedzą, że PW-3 "Bakcyl" powstał w Zespole Naukowo-Badawczym Technologii Lotniczych Konstrukcji Kompozytowych Politechniki Warszawskiej, kierowanym przez dr. inż. Romana Świtkiewicza w ramach programu ULS. Szybowiec zbudowany jest z założeniem użytkowania na lotniskach górskich, wykorzystujących start z lin gumowych. Wykonany w jednym egzemplarzu i oblatany w sierpniu 1989 roku "Bakcyl" jest najlżejszym szybowcem dwumiejscowym na świecie. Obecnie używanym jest przez Ośrodek Kształcenia Lotniczego Politechniki Rzeszowskiej. Właśnie dzięki współpracy jaką nawiązaliśmy w roku ubiegłym z Akademickim Klubem Lotniczym i Ośrodkiem Kształcenia Lotniczego Politechniki Rzeszowskiej, nasze przedsięwzięcie doszło do skutku. Na szczególne uznanie zasługuje przychylność dyrektora OKL Pana Zdzisława Nowaka, który przyjechał do Tęgoborza i wziął udział w spotkaniu.

W środę zjawili się pierwsi paralotniarze, a w czwartkowe popołudnie na szczyt Jodłowca dotarła ekipa z Rzeszowa z "Bakcylem" i instr pil. Michałem Ombachem, który miał wykonywać loty. Wiatr nie był sprzyjający, więc postanowiono poczekać do jutra i rano wykonać pierwszy lot. W piątek mimo nie sprzyjającego wiatru z kierunków wschodnich po zmontowaniu szybowca i przygotowaniu lin Michał Ombach zajął miejsce w kabinie szybowca. Padły komendy: Pilot gotów? Gotów! Liny gotowe? Gotowe! Naprężaj! Biegiem! Puść! "Bakcyl" jak z procy został wystrzelony nad dolinę. Lot przebiegł zgodnie z planem i po chwili szybowiec usiadł na lądowisku. Pierwszy transport szybowca na szczyt był sprawdzianem przygotowanej przez nas przeprawy i trasy. Wszystko odbyło się bez większych problemów, tak jak to bywało w okresie działania szkoły szybowcowej, z tą tylko różnicą, że konia zastąpił ciągnik Ursus. Teraz dopiero doceniliśmy wysiłek i zaangażowanie pilotów latających z gum, gdyż droga na szczyt w 30 stopniowym upale przy eskortowaniu szybowca była nie lada wysiłkiem. Swoją drogą zasługę w tym miał również traktorzysta nie żałujący gazu - ekipa podążająca wraz z szybowcem nie zawsze była w stanie wytrzymać narzucone tempo. W tej sytuacji niektórzy zaczęli dostrzegać przewagę konia, który w przeciwieństwie do ciągnika jednak też się męczy. Trudy wspinaczki wynagradzał jednak wszystkim widok startującego szybowca oraz możliwość odbycia nim lotu. W powietrze wzbijały się również modele sterowane radiem będące swego rodzaju sondą określającą warunki termiczne. Podczas lotów doszło do wykonania pierwszego w Polsce startu makiety szybowca Foka-4 z lin gumowych. Procedura startu jest identyczna jak w przypadku dużego szybowca, różnicą jest jedynie grubość liny i ilość osób koniecznych do wykonania startu. W przypadku modelu wystarczą tylko dwie osoby, sam start jest jednak imponujący, gdyż model o wadze do 6,5 kg uzyskuje po strzale wysokość ok. 20-30 m, która umożliwia nawiązanie kontaktu z termiką nawet na zawietrznej. W trakcie imprezy wielu modelarzy przeszkoliło się na ten rodzaj startu, latając modelami o rozpiętości 3-4 m. Na Jodłowcu hol rozwinęli również paralotniarze chcący latać za wyciągarką, skończyło się jednak na jednym locie, gdyż wiatr znów zmienił kierunek z wschodniego na północny.

Sobotni poranek przywitał wszystkich obecnych na Jodłowcu przepięknym widokiem morza mgieł zalegających w całej kotlinie sądeckiej. Wiał nawet słaby południowy wiatr, niestety mgła uniemożliwiała wykonywanie lotów. Wraz z ustąpieniem mgły zmienił się również kierunek wiatru na ustalony już od kilku dni północno-wschodni. Nie miał on większego wpływu na starty "Bakcyla" i modeli, natomiast paralotniarze, którzy zaplanowali rozegranie w tym dniu zawodów, udali się na sąsiedni szczyt Skrzętla. Do zawodów zgłosiło się 14 paralotniarzy. Konkurencja polegała na wykonaniu jak najdłuższego lotu i pomiarze celności lądowania. Starty odbywały się w kierunku północno-wschodnim , różnica między startem a lądowiskiem wynosiła 250 m. Przy słabym, lekko wiejącym z lewej strony wietrze, niektórzy zawodnicy mieli problemy ze startem. Zawody jednak miały typowo rekreacyjny charakter, więc nikt nie protestował, gdyż najważniejsza była dobra koleżeńska atmosfera. Swoją drogą w Polsce powinno organizować się jak najwięcej tego rodzaju imprez, ponieważ grupa wyczynowców lubiących się ścigać stanowi niewielką część paralotniarzy. Może wręcz należało by organizować specjalną ogólnopolską pucharową klasyfikację dla pilotów rekreacyjnych, którzy nigdy nie będą pretendowali do miana wyczynowców. Zawodnicy startowali pojedynczo i w miarę swoich możliwości oraz warunków walczyli o jak najdłuższe utrzymanie się w powietrzu. Kilku pilotom udało się złapać słabe noszenia, które umożliwiły wyjście ponad szczyt, nie gwarantowały one jednak wykonywania dłuższych lotów i nawet najlepsi musieli w końcu skierować się nad lądowisko. Wydawać się mogło, że przy dość słabych warunkach trafienie na punkt nie będzie większym problemem. Jednak, jak to nieraz bywa, na podejściu do lądowania termika niejednemu sprawiła figla i choć wydawało się że centro jest pewne to przyziemienie następowało przed lub za punktem. Najlepiej w tej próbie wypadł Wojciech Mastej, latający na "Altusie". Swoją przewagę w znajomości noszących obszarów wykorzystali piloci z "Orlika", spośród których najlepszy okazał się Maciej Perz, zwyciężając w klasyfikacji generalnej. Po rozegraniu dwóch kolejek lotów paralotniarze powrócili na Jodłowiec, gdzie odbyło się wręczenie nagród, ufundowanych przez firmę Polincar. Nagrody wręczali: prezydent miasta Nowego Sącza Andrzej Czerwiński i Wójt Gminy Łososina Dolna Stanisłwa Golonka. Dla przybyłych gości wykonano również specjalny start "Bakcyla" z prezydentem Nowego Sącza w roli pasażera. Po locie Pan prezydent nie krył swojego entuzjazmu, zwłaszcza że był to jego pierwszy lot szybowcem. Swoją drogą ciekawe, czy jest jeszcze w Polsce prezydent miasta, który latał z lin gumowych. Na Jodłowcu nie zabrakło też innych atrakcji lotniczych, były więc loty pokazowe motolotni, samolotu ultralekkiego, śmigłowca Robinson R-44 z Firmy PolinAir oraz pokazy modelarskie. Wieczorem w szałasie na Jodłowcu przy kuflu piwa, bigosie i grilu spotkały się wszystkie pokolenia pilotów. Byli wśród nich obecni przedstawiciele generacji pamiętającej czasy działania szkoły szybowcowej, kapitanowie PLL LOT, piloci samolotowi, szybowcowi, motolotniarze, paralotniarze i modelarze. Jak mówi przysłowie, wilka zawsze ciągnie do lasu, dlatego pomimo różnych profesji lotniczych wszyscy mieli wspólny temat - Latanie. Niedziela nie przyniosła żadnych zmian pogodowych., lotniarze udali się więc na Skrzętlę, modelarze latali na zboczu północnym Jodłowca a "Bakcyl: wykonał loty pokazowe na zboczu południowym. Wszyscy odjeżdżający z Tęgoborza byli zadowoleni.

Myślę, że istnieje coraz większe zapotrzebowanie na imprezy lotnicze połączone z lataniem rekreacyjnym a nie tylko wyczynowym, które nie zawsze jest czytelne dla zwykłego śmiertelnika. Dlatego warto, aby miejsca takie jak Jodłowiec nadal służyły lotnictwu. Tereny wokół Tęgoborza bardzo dobrze nadają się do rozgrywania rekreacyjnych zawodów paralotniowych. W promieniu ok. 5 km posiadamy kilka miejsc do latania przy wszystkich kierunkach wiatru. Na każde startowisko można dojechać samochodem, co jest bardzo ważne w przypadku zmiany kierunku wiatru, dlatego mamy zamiar zorganizować podobne zawody w roku przyszłym. Wszystkich, którzy chcą poczuć atmosferę dawnych szybowisk, zapraszamy do współpracy, gdyż w Polsce jest już niewiele takich historycznych miejsc, umożliwiających starty z lin gumowych. Myślę że warto podjąć działania w celu ich ożywienia i ochrony, aby obecne i następne pokolenia miały możliwość wykonywania startu najstarszą i najprostszą metodą. Pragniemy podziękować wszystkim sponsorom tegorocznego spotkania szczególnie zaś Panu Stanisławowi Kmiecikowi, za umożliwienie korzystania z terenu i opiekę nad zabudowaniami na Jodłowcu, Panu Andrzejowi Witkowiczowi, za nagrody i pokazy śmigłowca R-44 oraz władzom miasta Nowego Sącza i Gminy Łososina Dolna. Zapraszamy do Tęgoborza.

Do zobaczenia na Jodłowcu!

Tomasz Kosecki


Kolejność miejsc
pierwszej szóstki uczestników
zawodów paralotniowych
miejsce imię i nazwisko skrzydło
1. Maciej Perz UP Soul
2. Wojciech Mastej Altus
3. Andrzej Otrębski Notos comp
4. Krzysztof Kwaśniewski VIP 24
5. Dariusz Ginter VIP 27
6. Mieczysław Ziółkowski Wezyr